Jak ustaliła „Rzeczpospolita” aż 3 mln ton, które miało trafić do Afryki, pozostało w Polsce, ponieważ nie było poddane kontroli. Nie zostało poddane kontroli, która miałaby potwierdzić, że jest ono bezpieczne dla zdrowia i nie zawiera szkodliwych substancji.
„Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS), która prowadzi graniczną kontrolę jakości artykułów przywożonych spoza państw członkowskich Unii Europejskiej, bada wyłącznie ich zgodność z deklaracją producenta, czyli z wymaganiami wynikającymi z załączonych dokumentów” – czytamy w odpowiedzi dla „Rzeczpospolitej”.
Jak pisze dziennik, zboże trafiło do paszarni, młynów i producentów makaronów. Jak tłumaczyła dziennikowi Izabela Zdrojewska, rzeczniczka IJHARS, w ramach granicznej kontroli jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych Inspekcja nie posiada uprawnień do badania parametrów zdrowotnych i fitosanitarnych, np. oznaczania pozostałości środków ochrony roślin, metali ciężkich oraz zawartości mykotoksyn w żywności.
Kryzys związany z ukraińskim zbożem już kosztował stanowisko ministra Henryka Kowalczyka.