Parlamentarny Zespół ds. Zbadania Afery Zbożowo-Drobiowej powołało Polskie Stronnictwo Ludowe w odpowiedzi na narastający kryzys zbożowy w Polsce.
Obrady Zespołu Władysław Kosiniak-Kamysz, który podkreślił, że surowe regulacje dotyczące żywności były wprowadzone po to, by konsumenci wiedzieli, co kupują w sklepach. – A teraz już nie mają tej pewności. Ich zaufanie zostało nadszarpnięte – stwierdził.
Zdaniem lidera PSL, problemy ze zbożem z Ukrainy to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Do Polski ze Wschodu napływają też inne produkty żywnościowe, w tym mrożone owoce, mięso, jaja i miód.
Osobną kwestią jest miód. Pszczelarze alarmują, że miodu z Ukrainy w Polsce już jest tyle, że trzyletnie zbiory polskie są przekroczone. Co z tym miodem, który jest o połowę tańszy, ale jest niewiadomej jakości? Z niewiadomym składem? Z użyciem takiej ilości pestycydów w roślinach miododajnych, że one nie są w żaden sposób kontrolowane – pytał Władysław Kosiniak-Kamysz.
Szef PSL zaznaczył też, że dziś nie można ustalić, kto podjął decyzję, by nie sprawdzać towarów, które wjeżdżają do Polski. – Kto podjął decyzję o przepuszczaniu wszystkich TIR-ów przez granicę? Przecież tam mogły wjechać jakieś narkotyki, jakaś kontrabanda – pytał lider PSL.
Czemu nie powstał terminal do przesyła zboża?
W obradach Zespołu wziął udział Rafał Mładanowicz, rolnik i działacz samorządowy, były pełnomocnik ministra rolnictwa ds. rozwoju współpracy z Ukrainą (w okresie czerwiec-grudzień 2022 r.). Podkreślił, że na początku lipca 2022 r. rząd podjął decyzję, że w gdańskim porcie powstanie terminal do przesyłu ukraińskiego ziarna. – To jest największa lokalizacja; 30 hektarów w bezpośrednim sąsiedztwie z gdańskim terminalem, głębokość zanurzenia statków to 14,5 m – wymieniał ekspert. Jednak inwestycja utknęła w miejscu, a gdyby ją przeprowadzić – zdaniem eksperta – znacznie usprawniony by został proces eksportu zboża z Polski. Z wyliczeń Mładanowicza wynika, że nadal trzeba wywieźć z naszego kraju nawet 9 mln ton zboża.
Ekspert krytykował też Krajową Grupę Spożywczą. Podkreślił, że spółki współtworzące KGS, nawet jeżeli nie sprowadzały bezpośrednio ukraińskiego zboża, to musiały nim obracać, jeżeli było ono wszechobecne na krajowym rynku.
Sytuacja na rynku jaj
Paweł Podstawka z Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj podkreślił, że zamknięcie granic, ogłoszone przez rząd w sobotę, niewiele da jego branży, ponieważ „zboże techniczne” i tak jest już w silosach. Są nim karmione zwierzęta hodowlane i od lipca 2022 r. producenci dostrzegają zwiększoną liczbę chorób wśród własnych hodowli.
Powołał się też na dane KE, z których wynika, że import do UE poszczególnych produktów spożywczych z Ukrainy wzrósł odpowiednio od 90 do nawet ponad 1 tys. proc. Jak stwierdził, większość z tych produktów klienci obecnie mogą znaleźć w gazetkach promocyjnych największych sieci handlowych.
Jeżeli mamy tuszkę za 6,50 zł w polskiej sieci, jeżeli koszt produkcji tej tuszki dla polskiego producenta to jest 5,50-5,80 zł, to gdzie przetwórstwo, gdzie cena, gdzie marża sklepu? Od razu mamy odpowiedź, skąd to jest. Jak mamy konkurować na rynku w sytuacji, w której są nierówne standardy, jeżeli chodzi o produkcję? Jeżeli jedni mogą wszystko, to zwolnijcie nas z tych obowiązków, a wyprodukujemy tego kurczaka za 1 zł. Ale gwarantuję wam, że nikt z was nie będzie chciał go jeść – stwierdził Paweł Podstawka.
Podkreślił też, że jeśli sytuacja się nie zmieni, to przetwórcy będą domagać się odszkodowania za „każde jedno zwierzę, które padło”, gdyż jadło paszę ze „zbóż technicznych”. – Może powinniśmy zmienić terminologię? Macie państwa „pasze techniczne”? To potem będą „mięsa techniczne”, czy „jajka techniczne” – powiedział przedstawiciel branży.