– Jest taki mit w Polsce upowszechniony, że jeżeli jakaś żywność się pojawi, to jest ukraińska – mówi Zenon Daniłowski, prezes i założyciel grupy Makarony Polskie oraz Praskiej Giełdy Spożywczej. Jako przedsiębiorca nie obawia się konkurencji z Ukrainą.
Firma Makarony Polskie zatrudnia 450 osób. Specjalizuje się w produkcji makaronów i dań gotowych. Jej kapitalizacja na giełdzie wynosi ponad 210 milionów złotych. Pakiet akcji jej założyciela Zenona Daniłowskiego wart jest ponad 60 milionów złotych. – Rocznie produkujemy ponad 40 tysięcy ton makaronu. Jest to 25-26 procent polskiej produkcji makaronu – mówi prezes i założyciel firmy w rozmowie z money.pl
Jak opłacalny jest to biznes? W 2023 roku firma wypracowała przychody netto na poziomie 354,8 mln zł, co stanowi wzrost o 8 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Zysk netto wyniósł 32,9 mln zł, a EBITDA 57,8 mln zł (marżą EBITDA na poziomie 16,3 proc.). Produkty firmy dostępne są zarówno pod własnymi markami, jak i markami sieci handlowych, takich jak Biedronka, Lidl, czy Carrefour. Poza Polską grupa sprzedaje swoje produkty także do Ukrainy, Rumunii, Niemiec, Francji i Belgii.
Polskie rolnictwo – gdzie jest problem?
Według Daniłowskiego to wysokie koszty energii, inflacja oraz rosnące wymagania regulacyjne, takie jak ESG są poważnymi wyzwaniami dla prowadzenia biznesu produkcyjnego w Polsce.
– Dla mnie Zielony Ład to przede wszystkim droga energia. Energia w Polsce jest bardzo droga, a w Europie jest dwa razy droższa niż w Stanach i w Chinach. Jak my możemy ze Stanami i Chinami konkurować jako Unia Europejska? I druga sprawa: co zrobić z brudnym importem? Przecież jeżeli my wypychamy z Europy brudne przemysły, to nie znaczy, że produkty tak wytworzone nie przypłyną z powrotem do Europy. Przecież Europie one są potrzebne. Różnego typu dodatki do leków i stal, i wiele innych produktów, nad którymi nie mamy kontroli – wyjaśnia Daniłowski.
Co zmieni wejście Ukrainy do UE?
Prezes Makaronów Polskich jest nie tylko producentem żywności, ale także pochodzi z rodziny rolniczej i sam prowadzi gospodarstwo. Według niego wejście Ukrainy do UE jest konieczne, ale polskie rolnictwo już teraz powinno rozpocząć wielką reformę strukturalną.
– Problem nie jest w Ukrainie, problem jest w Polsce. Polskie rolnictwo nie przygotowuje się do tego, żeby konkurować w przyszłości z rolnictwem ukraińskim. U nas ponad połowa terytorium kraju to jest bardzo rozdrobnione rolnictwo. Działki są co najwyżej półhektarowe, czasem zdarzają się hektarowe. Koszty samego dojazdu do tych działek, ich upraw są wysokie. (…)
Nic nie robimy, żeby poprawić strukturę hektarów, my nie możemy dzisiaj próbować utrzymywać za wszelką cenę nasze zacofane rolnictwo i nie reformować go. (…) Godzina pracy ciągnika John Deer to jest około 400 złotych. Jeżeli on 50 proc. czasu dojeżdża do pola, 50 proc. pracuje, to godzina jego pracy efektywna wynosi 800 złotych. Na Ukrainie ciągniki pracują na trzy zmiany, tylko się operatorzy zmieniają, a ciągniki ciągle jeżdżą po polu – wyjaśnia Daniłowski.
Ukraińska żywność zalewa Polskę?
Daniłowski przyznaje, że w zeszłym roku jego firma również kupiła partię pszenicy ukraińskiej do produkcji żywności. – Kupiliśmy partię pszenicy ukraińskiej, wysokobiałkowej, szklistej, która jest używana do produkcji makaronów semolinowych. Było to kilka tysięcy ton i makaron wyprodukowany z tej pszenicy wyeksportowaliśmy na Ukrainę – wyjaśnia.
Prezes Makaronów nie obawia się konkurencji z Ukrainy i twierdzi, że prawdziwym problemem jest żywność rosyjska, która trafia do Europy. Według niego Europa Zachodnia została zalana rosyjską pszenicą.
-Tworzą się mity i czarny PR. Okazuje się, że to nieprawda, że pszenica ukraińska zalała rynki europejskie w ubiegłym roku, no bo na pszenicę rosyjską, tak jak na żywność, nie było żadnego cła. Teraz już cło jest, ale w ubiegłym roku nie było i wiele krajów importowało ogromne ilości pszenicy rosyjskiej. A jest mit taki w Polsce upowszechniony, że jeżeli jakaś żywność się pojawi, to jest ukraińska. Z jednej strony wysyłamy tam czołgi, inwestujemy w Ukrainę. A z drugiej strony jesteśmy na czele krytyków Ukrainy i próbujemy walczyć z ich eksportem. Nie powinniśmy wpuszczać na polski rynek więcej niż potrzebujemy, tak jak to jest obecnie – wyjaśnia Zenon Daniłowski.
Źródło: money.pl
Zobacz też: https://www.pprol.pl/zenon-danilowski-makarony-polskie-celuja-w-dania-gotowe/