W lipcu polscy producenci papryki zapowiadali strajk spowodowany niskimi cenami sprzedaży. Jak wygląda sytuacja w październiku?
Na chwile obecną sezon zbiorów papryki dobiega ku końcowi. Cena na rynku waha się od 5 do 6 zł, więc jest to cena opłacalności produkcji. Natomiast w sezonie, kiedy mamy wysyp papryki, z powodu wzrostu cen – chociażby nawozów, środków ochrony roślin czy zatrudnienia pracownika – koszty są duże, opłacalność produkcji jest bardzo mała. W efekcie wielu producentów rozważa zaniechanie produkcji tego warzywa.
Jak silna jest Polska w produkcji papryki?
Subregion radomski, powiat rzeszowski i białobrzeski to zagłębie polskiej papryki, uprawy roślin ciepłolubnych pod osłonami – to jedna z największych produkcji w Europie. I co ważne, lokalne przedsiębiorstwa produkują przede wszystkim zdrowo i paprykę bardzo dobrej jakości, które mogą konkurować chociażby z papryką hiszpańską. Jednak zbyt niska cena będzie powodował, że coraz więcej będzie papryki z zagranicy, co dla konsumenta jest niekorzystne.
Producenci papryki narzekali nie tylko na niskie ceny, ale także na politykę dużych sieci handlowych. Czy faktycznie jest to problem?
Najgorszym, co się może zdarzyć dla producentów z subregionu radomskiego jest to, że w szczycie sezonu paprykowego, nagle w supermarketach pojawia się towar w super cenach, z przecenami na poziomie 50 proc. Promocje powodują, że papryka zaczyna oscylować – tak było w tym roku – w okolicach 4 zł. To uczy konsumenta, że papryka nie może być droższa. W skupach, na targowiskach ceny automatycznie idą w dół. Manipulowanie cenami, stosowanie cen dumpingowych jest zabójcze dla rodzimego producenta papryki. A nikt nie podejmuje działań, mających przeciwdziałać nieuczciwym praktykom sieci.
Czy zatem pomysły PiS jak „lokalna półka” czy państwowa sieć handlowa mogłyby pomóc?
Wszystkie huczne zapowiedzi to efekt kampanii wyborczej. Gdyby faktycznie miało to pomóc rolnikom czy producentom warzyw, byłbym za wprowadzeniem takich rozwiązań. Ale mówienie o tym pięć minut przed wyborami, aby pozyskać rolników czy producentów, jest absurdem. Było 5 lat, aby zadbać o rynek lokalny czy spożywczy w Polsce.
Czy faktycznie da się zmusić supermarkety, aby wprowadziły określoną ilość produktów z Polski? Może to nie być korzystne dla konsumenta, są bowiem okresy, kiedy nie produkujemy papryki. Pojawia się pytanie, gdzie supermarket ma ją zdobyć, jeśli powinna być pochodzenia polskiego.