Rada Europejska wyznaczyła UE cel: do 2050 r. osiągnąć neutralność klimatyczną. Jak wygląda polska droga prowadząca do osiągnięcia neutralności?
W ostatnich latach w Polsce nie było uczciwej edukacji związanej z procesem dojścia do neutralności klimatycznej. Rządowa polityka oparta była na założeniu, że skoro mamy zasoby taniego węgla, możemy z nich w pełni bez żadnych konsekwencji korzystać i ewentualnie powoli uzupełniać mix energetyczny o energię z zeroemisyjnych technologii energooszczędnych, tworzonych przez inne państwa, ponoszące ogromne koszty na ich tworzenie. W efekcie duża część społeczeństwa uwierzyła, że nie grozi nam kryzys klimatyczny, który już teraz wypływa na nas w tak widoczny, negatywny sposób.
Rozpoczynając proces dochodzenia do neutralności klimatycznej, Unia Europejska wzięła pod uwagę także fakt, że Europa jest już teraz w zasadzie „pustynią energetyczną” – nie mamy zasobów energetycznych paliw kopalnych, są one na wyczerpaniu, bądź ich wydobycie ekonomicznie jest nie uzasadnione. W UE węgiel kamienny wydobywa się już tylko w Polsce i w Czechach, brunatny jeszcze w kilku krajach, gównie w Niemczech, Polsce, Czecha i Bułgarii, podobnie jak gaz ziemny, głównie w Holandii, Rumunii, Niemczech, Polsce i Włoszech, natomiast uranu na ternie Unii nie wydobywa się już w ogóle. Niemniej należy zaznaczyć, iż ilości wydobywanych paliw w żaden sposób nie zaspakajają potrzeb energetycznych krajów UE.
Dzięki osiągnięciu neutralności klimatycznej UE zyska nie tylko samowystarczalność energetyczną, korzystając z energii wolności, jak energię ze źródeł odnawialnych się często nazywa, i słusznie, może także stworzyć technologie możliwe do wykorzystania nie tylko na jej terytorium, ale które mogą być towarem eksportowym Unii, służącym m.in. do zatrzymania emigracji zarobkowej, która grozi nam między innymi z krajów Afryki, jeśli OZE nie powstrzyma negatywnych efektów klimatycznych w tych regionach, jeśli nie wygeneruje tam miejsc pracy. Czyli mówiąc językiem korzyści: budujemy technologie, poprawiamy jakość powietrza, tworzymy miejsca pracy, mamy produkty i niezależność energetyczną. Jak bardzo jest ona potrzebna, przekonaliśmy się w praktyce w ostatnich latach.
Czy polskie firmy przechodzą już na niskoemisyjność?
Już za 7 lat – jak wynika z planów przedstawionych przez państwa członkowskie UE – udział zeroemisyjnej energii elektrycznej w miksach większości państw będzie wynosił powyżej 80 proc., a duża cześć tych państw w tym czasie będzie miała 100 proc. ze źródeł zero-emisyjnych. Liczba państw, które deklarują udział energii zeroemisyjnej poniżej 80 proc., niemniej ciągle powyżej 60 proc. jest bardzo mała, są to Czechy, Włochy, Belgia i Bułgaria . Podczas gdy w Polsce w tym czasie, zgodnie z planami rządzących, udział zeroemisyjnej energii elektrycznej w miksie będzie wynosił poniżej 40 proc., daleko za wszystkimi państwami EU.
Tymczasem w Polsce, jak i w całej EU , w tym roku wchodzą do dużych spółek raporty niefinansowe, w których zaczyna się liczyć ślad węglowy produktów. Jest to kolejny proces, który zacznie zaciskać się na polskiej gospodarce, w szczególności na możliwościach tworzenia nowych miejsc pracy, jeśli nie przyspieszymy procesu osiągania neutralności klimatycznej. Może się okazać, że przykładowo makaron produkowany z polskiego zboża z energii niezeroemisyjnej będzie miał taki ślad węglowy, że go nie sprzedamy na rynkach Unii Europejskiej, na przykład na rynku niemieckim czy francuskim. Nasz wysokiej jakości makaron może być konkurencyjny cenową, ale konsument z tych rynków nie będzie miał okazji go kupić, bo duże sieci nie będą dystrybuować produktów o wysokim poziomie śladu węglowego.
Źle się stanie, jeśli zagraniczne koncerny ulokowane w Polsce się zazielenią – z doświadczenia wiem, że większość z nich planuje to zrobić do 2027/2030 r. – a polscy przedsiębiorcy, z mniejszymi kapitałami, mniejszymi możliwościami, łudzeni polityką rządzących nie przygotują się do tego procesu. Warto przypomnieć, iż 75 proc. polskiego eksportu, w tym najprawdopodobniej podobny udział dotyczy eksportu produktów rolno-spożywczych idzie na rynek unijny.
Przy czym, żeby osiągnąć neutralność klimatyczną 2050 r., musimy myśleć holistycznie o wielu branżach. Elektroenergetyka, czyli potocznie mówiąc prąd w gniazdku, jest bardzo ważnym, ale jednym z elementów tego procesu, kolejny to elektromobilność, następnie zeroemisyjne ciepłownictwo, a cały system domyka zeroemisyjny przemysł. Bez tych czterech filarów nie zbudujemy neutralności klimatycznej do 2050 r.
Jakie zatem technologie wybrać: OZE czy może energetykę jądrową?
Nie mamy czasu na energetykę jądrową, ponieważ musimy mieć tanią zeroemisyjną energię tu i teraz, a nie za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Gdybyśmy byli krajem z ogromnymi zasobami kapitałowymi, to może i moglibyśmy równolegle budować i OZE, i energetykę jądrową. Jednak Polski nie stać na kolejną nietrafioną inwestycję energetyczną typu Ostrołęka.
Powinniśmy budować energetykę zeroemisyjną z dobrze skonstruowanym mixem technologii OZE, który da nam zieloną energię szybko, bo mamy tylko klika lat, żeby to zrobić. Tymczasem elektrownie jądrowe na świecie są nierzadko oddawane z opóźnieniem kilkunastu lat, i z kilkukrotnym przekroczeniem budżetów.
Ponadto, jeżeli będziemy inwestować w energetykę jądrową, nie wykorzystamy potencjału firm, które zajmują się OZE i poniesiemy gigantyczne koszty społeczno-gospodarcze. Energetyka jądrowa to są wysoko specjalistyczne miejsca pracy – w obecnym systemie energetycznym opartym o paliwa kopalne mamy około 500 tys. miejsc pracy, a energetyka jądrowa wytworzy ich maksymalnie 30 tys. Tylko energetyka oparta o źródła odnawialne jest w stanie wytworzyć taką ilość miejsc pracy, aby można zagospodarować potencjał osób, które obecnie są zatrudnione w szerokorozumianym sektorze energetyki opartej o paliwa kopalne.
Postawienie na OZE opłaca się patrząc na rozwój naszego kraju, na gospodarkę, miejsca pracy, rozwój technologii, polskie firmy, wreszcie myśląc o konsumencie, który chce być prosumentem i czuć się bezpieczny. Chodzi także o wyrównywanie szans regionów – OZE daje możliwość generowania przychodów w każdym miejscu Polski, czy to jest wioska, miasto, wschód czy zachód Polski. Dlatego też energetykę odnawialną – poza nazywaniem jej energią wolności, energetyką rozproszoną – można z całą odpowiedzialnością nazywać energetyką obywatelską.
Mam małą firmę, chciałabym zainwestować w OZE. Na co postawić?
Nie ma jednego uniwersalnego rozwiązania dla wszystkich firm. Każda firma będzie miała swoją ścieżkę dojścia do zero emisyjności, co doprowadzi do uniezależnienia prowadzonej działalności od nośników energetycznych, w szczególności od tych bazujących na paliwach kopalnych.
Jednak pierwszą rzeczą, jaka powinien zrobić przedsiębiorca, to zastanowić się, na czym może oszczędzać i co zużywa więcej energii niż powinno. W tym obszarze jest cała gama środków, poczynając od najprostszych, to znaczy ograniczana strat cieplnych poprzez izolację termiczną, przez odzysk ciepła za pomocą pomp ciepła czy w końcu optymalizację procesów technologicznych.
Po drugie, przedsiębiorca powinien skupić się na zagospodarowaniu własnych nośników energetycznych. Wiele firm, w szczególności zajmujących się produkcją rolniczą, wytwarza odpady produkcyjne (bio-odpady), które można z powadzeniem wykorzystać do wytwarzania energii na potrzeby własne i nie tylko. Z kolei dla wielu firm to panele fotowoltaiczne będą pierwszym wyborem, a dla producentów rolno-spożywczych – biogazownie, gdyż posiadają do nich wsad.
Niemniej należy pamiętać, że często będzie to mieszanka powyższych rozwiązań. Świetnym przykładem tego typu podejścia jest Polmos Żyrardów, producent wódki Belvedere. Zaczynając od wykorzystania ciepła odpadowego, poprzez zbudowanie nowego biomasowego systemu produkcji pary technologicznej wraz z układem produkcji energii elektrycznej w oparciu o parowy generator dwuśrubowy, zamykając prace wybudowaną w obrzeżach swojego zakładu farmą fotowoltaiczną.
Zaplonowana i zrealizowana polityka Polmos Żyrardów świetnie pokazuje, jak można połączyć procesy poprawy efektywność energetycznej, schodzenia do zero emisyjności przy wzroście produkcji z zachowaniem stopy zwrotu i sprawiając, że ten cały proces jest opłacalny. I takich przykładów jest więcej.
Jak zachęcić firmy, aby decydowały się na OZE?
Ważna jest edukacja, musimy mówić o OZE językiem korzyści. Przez edukację możemy wiele zmienić, ale niestety bez zmiany decydentów to nie będzie łatwe. Po wyborach, jeśli zwyciężą politycy mający na względzie dobro polskich firm i konsumentów, pierwsze co powinno zostać zrobione to oddzielenie właścicieli linii przesyłowych i dystrybucyjnych od właścicieli źródeł energii. Budowany przez rządzących monopol energetyczny jest widoczny na każdym kroku, choćby przez blokowanie dostępu do sieci elektroenergetycznych.
Niezbędne jest też uelastycznienie rynku. Żeby zadziałał model OZE, gdzie dla przykładu biogazownie wchodzą z produkcją energii elektrycznej jako sterowalne źródła OZE, kiedy jej brakuje (tzn. system pracy 12/24) – i gdzie będzie się opłacało budować dla przykładu dobowe magazyny energii oparte o baterie LFP – nie może obowiązywać sztywna taryfa.
Należy wprowadzić systemy realnych możliwości przyłączeń układów hybrydowych, tak aby istniała możliwość wyboru, że kiedy nie działa fotowoltaika zaczyna działać biogazownia. W taki sposób, wspomagając innymi źródłami OZE, można pokryć zapotrzebowanie całą dobę.
Podsumowując: musimy zmienić cały paradygmat sektora energetycznego i odejść od scentralizowanych dużych źródeł energii, od spółek energetycznych zarządzanych przez państwo. Nasz system energetyczny powinien być oparty o źródła OZE i działające w jego ramach źródła sterowalne, jak biogazownie czy elektrownie gazowe oparte o turbiny gazowe, budowane nie w celu pracy przez 8 tys. godzin w roku, ale po to, że gdy nie ma energii z źródeł OZE pogodo-zależnych (farmy wiatrowe, panele fotowoltaiczne), to one się włączają i spalają metan (bio-metan), wodór czy mieszaniny tych gazów.
Naprawdę, możemy mieć zieloną energetykę wolności w Polsce z akceptowalnymi cenami zarówno dla gospodarstw domowych jak i firm, ale musi być to energetyka obywatelska, zbudowana w ramach sprawiedliwej transformacji energetycznej.
Polskę na taką transformację z całą pewnością stać, bez problemu możemy zwiększyć ilość OZE w systemie do 100 proc., przy odpowiedniej edukacji, odpowiednich regulacjach prawnych, wykorzystując niewielkie dźwignie finansowe. Tylko w taki proces sprawiedliwej transformacji energetycznej zaangażują się nie tylko obywatele mający około 1,6 bln zł na swoich kontach, ale i firmy mające podobną wartość, czyli razem mamy jakieś 3 bln zł, a potrzeby na inwestycję w źródła OZE są nieco powyżej 1 bln zł. Rząd nie ma tych pieniędzy, budżet jest zadłużony, tylko sprawiedliwa transformacja energetyczna, wykorzystująca potencjał nas wszystkich może się udać.