Rusza akcja przyjmowania wniosków o płatności obszarowe. Jak na razie mamy więcej niewiadomych niż wiadomych.
Od początku podkreślaliśmy, że w płatnościach podstawowych jest o wiele mniej pieniędzy niż w poprzednich perspektywach – było 180 euro do hektara, teraz mamy 115 euro. Trzeba to wypracować w ekoschematach. Ekoschematy, o czym rolnicy jeszcze do końca dzisiaj nie wiedzą, nie będą już takie łatwe do spełnienia.
Przykładowo: jestem posłem z województwa podlaskiego, gdzie w przeważającej części województwa mamy tzw. głód ziemi. Do tej pory wielu rolników miało tak ustawiona produkcję, że na połowie areału, na którym gospodarują, zasiewali kukurydzę, a na drugiej połowie były trawy: trawy wysiewane na gruntach ornych lub trwałe użytki zielone. Teraz okazuje się, że mają być co najmniej trzy rodzaje roślin, co jest dla rolników warunkiem trudnym do spełnienia. Rolnicy pytają: co jeśli rolnik kupuje pełnoporcjowe pasze, zboże i ma problem, aby wyznaczone w ekoschematach warunki wypełnić? Zwłaszcza, jeśli jest to małe gospodarstwo w strukturze własnościowej, a większość w województwie podlaskim stanowią dzierżawy i dodatkowo w ramach tzw. umowy ustnej.
Ponadto, przesunięcie środków z działań inwestycyjnych na dopłaty powoduje, że będzie coraz mniej inwestycji prowadzonych, takich jak modernizacja czy zakup maszyn.
Problemem może być także złożenie i rozliczenie wniosków, także pod kątem technicznym – sama instrukcja do obsługi aplikacji mobilnej ma 112 stron! Obecny rząd chce zrobić z rolników urzędników.
Obawiam się również, że może być jeszcze jeden problem z ekoschematami: pieniądze są do wzięcia, ale jeśli z przyczyn bardziej lub mniej zależnych od rolnika jeden z założonych warunków nie zostanie spełniony, te pieniądze trzeba będzie zwracać. I te pieniądze wrócą do Brukseli zamiast pracować na rzecz polskich rolników. Dostać dofinansowanie to połowa sukcesu, druga to rozliczyć program i pieniędzy nie zwracać.
Wyzwań jest dużo. Liczę, że wszystkie instytucje okołorolnicze staną na wysokości zadania i pomogą rolnikom w obsłudze wniosków. Natomiast rolnicy na dzień dzisiejszy deklarują, że poziom skomplikowania jest na tyle duże, że przekażą sprawę wyspecjalizowanym firmom.
Wydawało się, że po 19 latach przyjmowania wniosków, kiedy ARiMR jest już „pełnoletni”, sprawa będzie coraz łatwiejsza dla rolników. Niestety, każde rozstrzygnięcie, które się pojawia pokazuje, że jest coraz trudniej.