Szacuje się, że w niektórych regionach rolnicy mogą się spodziewać nawet o 20 proc. mniejszych plonów. Najgorsza sytuacja jest na Nizinie Mazowieckiej, Nizinie Podlaskiej i Polesiu.
Wzrost częstotliwości i skali suszy to coraz bardziej palący problem w skali całego kraju. Jego przyczyną są przede wszystkim zmiany klimatu. Objawiają się wzrostem średniej temperatury powietrza i zmianą charakterystyki występowania opadów. Sytuację pogarszają m.in. niewystarczająca retencja i fakt, że Polska jest i tak uboga w zasoby wodne.
– Mamy podobne zasoby wodne jak np. Czechy czy Belgia. Ale dużo mniejsze niż kraje leżące bardziej na północy, jak np. Norwegia – mówi dr Jarosław Suchożebrski, hydrolog z Zakładu Hydrologii na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego.
W Europie średnia ilość wody przypadająca na jednego mieszkańca wynosi ok. 5 tys. m3 rocznie. Z kolei w naszym kraju jest ona prawie trzykrotnie niższa i wynosi ok. 1,6 tys. m3 wody. W okresach suszy jej ilość spada nawet do 1,1 tys. m3, czyli dużo poniżej progu tzw. stresu wodnego.
– Najczęściej podaje się właśnie tę miarę, dzieląc roczną sumę odpływu rzecznego przez liczbę mieszkańców. Daje to ok. 1,6 tys. m³ i to jest rzeczywiście kiepsko, to plasuje nas w końcówce stawki europejskiej. Natomiast w wilgotnych latach ten wskaźnik wynosi 2–2,1 tys. m³ na osobę na rok. I to jest już całkiem nieźle – wyjaśnia dr Jarosław Suchożebrski. – W tej mierze nie uwzględnia się jednak zasobów wód podziemnych, retencji krajobrazowej, retencji w zbiornikach. Dlatego inną miarą, też często stosowaną, jest porównanie całkowitych zasobów wody ze wszystkich tych źródeł – do rzeczywistego zużycia. U nas zużywa się średnio kilkanaście procent tych zasobów wodnych. Natomiast za wartość krytyczną uznaje się 20 proc. Jeśli dany kraj tyle zużywa, to będzie mieć problem z zasobami wodnymi.
Problemy z suszą na lata
Ekspert wskazuje jednak, że w nadchodzących latach sytuacja będzie się pogarszać, głównie ze względu na postępujące zmiany klimatu i duże zużycie wody.
– Zmiany klimatu są nieuniknione i tutaj jest konsensus, że klimat nam się zmienia. W efekcie możemy się spodziewać więcej dni suchych, a zarazem więcej opadów nawalnych, gwałtownych. Najbardziej wyraźnym efektem zmian klimatycznych jest i będzie u nas rosnąca gwałtowność zjawisk atmosferycznych, częstsze burze i wichury. Okresy długotrwałej suszy będą się przeplatały z nawalnymi opadami powodującymi lokalne powodzie i podtopienia. To też będzie wpływać na nasze zasoby wodne. Natomiast trzeba pamiętać, że gwałtowne burze nie poprawiają nam stanu zasobów wodnych. Bo woda, która spada przy tej okazji na powierzchnię, bardzo szybko odpływa. Dlatego w perspektywie spodziewamy się raczej coraz mniejszych dostępnych zasobów wodnych w Polsce – ocenia ekspert UW.
Jak wskazuje, mimo kurczących się zasobów Polsce raczej nie grożą na razie długotrwałe niedobory wody, choć występują okresy, kiedy trzeba ograniczać jej zużycie. Coraz powszechniejszym zjawiskiem jest jednak pojawiająca się już niemal z każdym rokiem susza.
Różne rodzaje suszy
– Wyróżnia się kilka rodzajów suszy. Zaczyna się od suszy atmosferycznej, kiedy po prostu przez dłuższy czas nie pada deszcz. Ona przechodzi w suszę glebową, co najczęściej jest powiązane z wysoką temperaturą, z wysokim parowaniem wody z roślin i gleby. W efekcie zaczyna brakować wody w glebie, rozwija się susza rolnicza i zaczynają wysychać rośliny.
Kolejnym etapem jest susza hydrologiczna, gdy obniżają się zasoby wód płynących i mamy niższe stany i niższe przepływy rzek. Małe rzeki mogą wysychać, podobnie małe zbiorniki wodne czy mokradła. W takiej sytuacji może brakować wody dla niektórych gałęzi przemysłu czy do nawodnień rolniczych. Natomiast końcowym, najgorszym rodzajem suszy jest susza hydrogeologiczna, kiedy obniżają nam się zasoby wód podziemnych – mówi dr Jarosław Suchożebrski. – Te wszystkie rodzaje suszy są od siebie zależne, a wszystko zaczyna się od braku opadów. W zasadzie moglibyśmy powiedzieć, że teraz w niektórych regionach kraju mamy do czynienia z wszystkimi rodzajami suszy, bo już dość długi czas nie padało, widać suszę na polach, małe rzeki wysychają i obniżył się poziom wód podziemnych.
W Polsce 13 województw zmaga się obecnie z suszą rolniczą, która już spowodowała poważne straty w uprawach. Regiony w największym stopniu dotknięte suszą to Nizina Mazowiecka, Nizina Podlaska i Polesie, gdzie niedobór wody był dużo większy i wynosił od -160 do -219 mm. Przyczyną w tym przypadku były niższe opady. W czerwcu na Warmii i Mazurach wynosiły od 60 do 100 proc. normy. W lipcu na Mazowszu i w Wielkopolsce zaledwie 50–90 proc. normy wieloletniej.
Po prostu oszczędzać
– To, co najprościej i najszybciej moglibyśmy zrobić, żeby poprawić sytuację, to retencjonować wodę i po prostu ją oszczędzać – mówi ekspert. – To może się wydaje banalne, ale w czasach, kiedy wody zaczyna brakować, powinniśmy ją oszczędnie gospodarować. A w okresach, kiedy jest jej więcej – magazynować. Aczkolwiek duże zbiorniki retencyjne – czyli to, co nam się najczęściej kojarzy z magazynowaniem wody – wcale nie są najlepszym rozwiązaniem. Bo jeżeli mamy wysoką temperaturę, to ta woda po prostu się ogrzewa i wyparowuje. Jeśli dodamy do tego fakt, że mamy zanieczyszczone rzeki, to woda w tych zbiornikach traci walory użytkowe, po prostu pogarsza się jej jakość.
Zbiorniki retencyjne gromadzą wodę w okresie nasilonych opadów i stanowią rezerwuar wody na czas suszy. Jak podają PGW Wody Polskie, w Polsce jest około 100 dużych, sztucznych zbiorników wodnych. Ilość zmagazynowanej w nich wody wynosi ok. 4 mld m3. Stanowi to ok. 6,5 proc. objętości średniorocznego odpływu rzecznego. Dla porównania w Hiszpanii poziom retencji sięga aż 45 proc. przy 1,9 tys. zbiorników. Aby sprostać potrzebom gospodarki i skutecznie przeciwdziałać zarówno skutkom suszy, jak i powodzi, poziom retencji w Polsce ma zostać zwiększony do ok. 15 proc. (czyli 8,4 mld m3 magazynowanej wody).
– Najprościej byłoby po prostu pozwolić tej wodzie zostać w krajobrazie. W momentach, kiedy jest jej za dużo, pozwolić jej rozlewać się po mokradłach, zasilać małe, naturalne zbiorniki wodne, wsiąkać do gleby. Bo najlepszym magazynem wody jednak są wody podziemne. Zwłaszcza że ta woda przenikając do wód podziemnych, po prostu się oczyszcza. To jest najlepszy magazyn i najlepsze źródło wody pitnej – podkreśla dr Jarosław Suchożebrski.
Źródło: Newseria. Fot> Canva
Zobacz też: https://www.pprol.pl/deficyt-wody-dla-roslin-uprawnych-wiekszy-ale-susza-nadal-w-6-wojewodztwach/