Po Kanadzie i Chinach kolej na Europę. Kraje Unii Europejskiej reagują na wprowadzenie ceł przez administrację Donalda Trumpa. W Polsce amerykańskie cła premier Tusk nazwał „dotkliwym ciosem od sojusznika”.
Komisja Europejska ma przedstawić krajom członkowskim UE listę produktów objętych ukierunkowanymi cłami. Mają być odpowiedzią na taryfy Donalda Trumpa zwiększające opodatkowanie importu samochodów, stali i aluminium. Na liście amerykańskich produktów, które w ramach retorsji mają zostać obłożone cłami, są m.in.: mięso, zboża, wino, drewno i odzież.
Wino niezgody
Ale „ruch oporu” w Europie nie czeka na decyzje grupowe. Francuzów oburzyła zapowiedź ceł na ich alkohole. Prezydent Emmanuel Macron wezwał do zdecydowanej odpowiedzi na cła amerykańskie. Sugeruje wstrzymanie inwestycji w USA do czasu rozwiązania problemów celnych. Francuska grupa na Facebooku, nawołująca do bojkotu takich marek jak McDonald’s, Levis czy rezygnacji z korzystania z WhatsAppa, zgromadziła 200 tysięcy zwolenników.
Édouard Roussez, inicjator francuskiego bojkotu, wyjaśnił, że „nie chodzi o to, żeby kategorycznie odrzucać wszystko, co jest amerykańskie”. Zamiast tego zachęca do świadomych wyborów i preferowania produktów pochodzących z Francji i innych krajów europejskich. Szczególnie krytycznie odnosi się do Amazona i Tesli, które finansowały kampanię Donalda Trumpa.
Czarne gwiazdki w Danii
W Danii 79% ankietowanych popiera wprowadzenie ceł odwetowych w odpowiedzi na działania USA. Duńczycy rozzłoszczeni są wypowiedziami Donalda Trumpa o przyszłości Grenlandii.
W Danii liderem oporu przeciwko Donaldowi Trumpowi jest grupa sieci sklepów spożywczych Salling. Jej prezes Anders Hagh, zainicjował system oznaczania produktów duńskich i europejskich małą czarną gwiazdką. Pomysł szybko przechwyciła siec delikatesów Føtex. Teraz duński napój Faxe Kondi na plakietce z ceną ma gwiazdkę, a stojąca obok Pepsi już nie. Wina włoskie mają gwiazdki, a na cenach z kalifornijskimi takich oznaczeń nie ma. Jeszcze przed sezonem letnim gwiazdki mają pojawić się w sklepach w całej Danii.
Ann Lehmann Erichsen, ekonomistka z duńskiego Sydbanku, zwraca jednak uwagę na złożoność globalnych łańcuchów dostaw. „Przestawienie się na artykuły wytwarzane lokalnie może okazać się mało skutecznym krokiem. Jeśli weźmiemy pod uwagę, jak są powiązane ze sobą globalne łańcuchy dostaw” – wyjaśnia. Jako przykład podaje Coca-Colę. Choć jest amerykańskim znakiem towarowym, w Danii rozlewana jest przez lokalnego Carlsberga. Bojkot takiej marki automatycznie szkodzi również firmom europejskim.
Wprowadzenie ceł przez Donalda Trumpa na produkty z Unii Europejskiej wywołało różnorodne reakcje.
Minister gospodarki Niemiec Robert Habeck podkreślił, że Europa może połączyć siły z innymi regionami świata, aby zwiększyć presję na Stany Zjednoczone.
Giancarlo Giorgetti, włoski minister gospodarki apelował o rozwagę i unikanie polityki taryf odwetowych, argumentując, że mogłoby to bardziej zaszkodzić niż pomóc.
Z kolei w Hiszpanii minister finansów Carlos Cuerpo opowiedział się za rozwiązaniem negocjacyjnym, unikając odwetowych ceł.
Dotkliwy cios
Nie zawsze tak, jak było w zamierzeniu. Jak na razie odczuł skutki protestu sam Donald Trump – trwa bojkot należących do niego pól golfowych Doonbeg w Irlandii i Turnberry w Szkocji. Na wieści ze świata reaguje po swojemu, np. sugeruje, że „Chiny spanikowały”.
W Polsce premier Donald Tusk ogłosił:
„Według wstępnej oceny nowe amerykańskie cła mogą zmniejszyć polski PKB o 0,4 proc., czyli w ostrożnym uproszczeniu straty przekroczą 10 miliardów złotych. Cios dotkliwy i przykry, bo od najbliższego sojusznika, ale go przetrzymamy. Nasza przyjaźń też musi przetrwać tę próbę” – napisał w mediach społecznościowych szef rządu.