Jan Krzysztof Ardanowski w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” podkreślił, że wznowienie eksportu z Ukrainy może powstrzymać w pewnym stopniu prognozowaną falę migracji, zwłaszcza z Afryki.
Ardanowski podkreślił, że ważne jest, by „proces wywożenia zboża z Ukrainy już się rozpoczął i oby on trwał”. – Nie są to duże ilości. Na razie pierwszym statkiem Ukrainę opuściło 26 tys. ton. To jest mikroskopijna ilość, biorąc pod uwagę potrzeby żywnościowe krajów północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Również mikroskopijna w stosunku do zboża, które Ukraińcy każdego roku eksportowali – podkreślił.
– Ale zauważmy, że ta mikroskopijna ilość dla transportu morskiego jest gigantyczna, jeżeli spojrzymy na nią przez pryzmat transportu lądowego. Wagon ma około 70 ton ładowności, a samochód około 20 ton. Zobaczmy, ile ciężarówek i pociągów jest potrzebnych do tego, żeby wywieźć to, co zmieściło się na jednym statku z Sierra Leone. Jak ogromne koszty generuje wywożenie zboża lądem. Dla nas jest to bardzo dobra wiadomość choćby z tego powodu, że okazji do niszczenia polskiego rynku będzie coraz mniej. Dzisiaj obce firmy działające w Polsce będą musiały w większym stopniu pomyśleć o zaopatrywaniu się w zboże od polskich rolników. Mam nadzieję, że czas zalewu polskiego rynku ukraińskim zbożem szybko się skończy – powiedział Ardanowski.
Podkreślił również, że „to jednak nie zmienia faktu, że Europa dalej musi myśleć o eksporcie ukraińskiego zboża drogą morską, a także o zwiększeniu produkcji żywności w krajach UE”.