– Mamy problem z kolejnymi produktami spożywczymi z Ukrainy, które w nadmiarowym stopniu wchodzą na nasz rynek – przyznał Krzysztof Ciecióra, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
– Mamy świadomość tego, że sytuacja na Ukrainie jest trudna. Natomiast warto podkreślić, że tranzyt chociażby przez Polskę jest rekordowy, jeśli chodzi o zboże z Ukrainy – zaznaczył Ciecióra.
– Natomiast my mamy problem z kolejnymi produktami spożywczymi, które w nadmiarowym stopniu wchodzą na nasz rynek. Teraz chociażby pojawia się problem z ziemniakiem, który pojawia się naszym rynku, a który jest ściągany z Ukrainy. Mamy ogromne obawy odnośnie tego, czy to nie będą kolejne symptomy destabilizacji naszego rynku – dodał polski wiceminister.
Czy faktycznie może być to problem dla polskiego rolnictwa? – Problem się nasila. Nasz agronom dostał zapytanie, czy nie chcemy ziemniaków z Ukrainy. Mamy dostawcę rolnika z okolic Opatowa i kiedy ostatnio był z dostawą ziemniaków, również wspominał, że nasila się przemyt ziemniaków z Ukrainy. Legalnie nie jest to możliwe ze względu na używanie przez ukraińskich rolników niektórych środków ochrony roślin, których UE zakazuje ze względu na ich szkodliwość dla zdrowia człowieka – tłumaczy Andrzej Ostrowicz z firmy BUGAJ.
– Jest po wykopkach, mamy o kilkaset tysięcy ton ziemniaków niż w ubiegłym roku, a ceny lekko spadły. A na Ukrainie ziemniaki są tanie, można je kupić za odpowiednik naszych 22-24 groszy – dodaje Andrzej Ostrowicz.
Polska od miesięcy zmaga się już z problemem importu zboża z Ukrainy do Polski.