4 grudnia 2025

Prof. Cichosz u Rymanowskiego: Dowody czy oszustwa?

Prof. Grażyna Cichosz „obala mity żywieniowe”? Czy eksperci obalają tezy postawione przez prof. Grażynę Cichosz? – Zbyt wiele badań stoi w kontrze do tego, co głosi pani profesor. Prawda nie leży po jej stronie – mówią.

Szerokim echem odbił się wywiad Bogdana Rymanowskiego z prof. Grażyną Cichosz. Rozmowa skupia się wokół tematu mitów dietetycznych i największych zagrożeń zdrowotnych płynących z naszych wyborów żywieniowych. Głośno o niej w mediach społecznościowych. Jednak zarówno odbiorcy, jak i sami eksperci, zarzucają prof. Cichosz mijanie się z aktualną wiedzą medyczną opartą na dowodach, manipulacje i fascynację teoriami spiskowymi.

„Soja to zło”

W głośnym wywiadzie prof. Grażyna Cichosz m.in. krytykuje soję (zwłaszcza GMO). Twierdzi m.in., że białka soi, głównie globuliny, są przez człowieka „niestrawne”. Co więcej, jej zdaniem soja uszkadza jelita i napędza stany zapalne, a co za tym idzie – choroby autoimmunologiczne. Ma też zaburzać gospodarkę hormonalną i „zwiększać zapotrzebowanie na jod”. To z kolei ma stać za częstszymi diagnozami choroby Hashimoto. Prof. Cichosz zaznaczyła także, że soja GMO stanowi poważne zagrożenie zdrowotne i jest dziś powszechnie obecna w żywności.

– Zbyt wiele badań stoi w kontrze do tego, co głosi pani profesor. Niestety, ale prawda nie leży po jej stronie – komentuje w rozmowie z WP abcZdrowie dietetyk kliniczny Kamil Paprotny. – W Polsce praktycznie nie ma dziś produktów spożywczych z soją GMO, ona jest co najwyżej składnikiem pasz zwierzęcych. Prawo europejskie zobowiązuje producentów do umieszczenia informacji na temat obecności soi GMO. Więc można to łatwo sprawdzić. Co do samej rzekomej szkodliwości soi GMO, to była ona przedmiotem mojej pracy naukowej. Mogę stwierdzić, że cieszy się bardzo złą sławą, ale nie do końca zasłużenie, jest bardzo demonizowana – dodaje.

Szkodzi czy pomaga

Z tezami postawionymi przez prof. Cichosz polemizuje m.in. mgr farm. Laura Krumpholz, edukatorka opierająca swoje wpisy na EBM (evidence based medicine), we współpracy z dietetykiem Kamilem Suwałą. „Nasz organizm dobrze trawi soję, a jej strawność jest zbliżona białek zwierzęcych. Soja nie generuje stanów zapalnych. Niekiedy może wręcz obniżać poziom markerów stanu zapalnego” – piszą eksperci, podając odniesienia do konkretnych badań.

Podkreślają także, że nie ma badań, które wskazywałyby, że soja może sprzyjać rozwojowi chorób. Takich jak choroba Leśniowskiego-Crohna czy wrzodziejące zapalenie jelita grubego, co przypisywała jej prof. Cichosz. Jednocześnie, eksperci obalają także twierdzenie, jakoby „30 lat temu nie było chorób takich jak wrzodziejące zapalenie jelita grubego czy choroba Leśniowskiego-Crohna”. „Choroba Crohna została przedstawiona pierwszy raz na konferencji medycznej w 1932 roku – piszą Krumpholz i Suwała. – „Nieswoiste zapalenia jelit powszechnie diagnozowano już w 1990 roku”.

– Przypisywanie soi czy innym strączkom właściwości prozapalnych jest sprzeczne z obecną wiedzą naukową. W rzeczywistości jest odwrotnie: to są produkty spożywcze, które mają bardzo pozytywny wpływ na zdrowie. Są bogate nie tylko w białko, ale i w polifenole czy potas. Poza tym, nie jest przypadkiem, że osoby stosujące dietę bezmięsną lub roślinną, często opierające swój jadłospis właśnie na soi i innych strączkach, we wszelkich badaniach wykazują lepsze zdrowie i właśnie wygaszenie stanów zapalnych w organizmie – wyjaśnia Kamil Paprotny.

Goszcząca u Rymanowskiego technik żywności przypisała także soi… zwiększoną liczbę chorób psychicznych, czego nie wykazały dotąd żadne badania naukowe. – Absolutnie nigdy nie spotkałem się z takimi danymi. Oczywiście, udokumentowano powiązanie stanu mikrobioty jelitowej z większą podatnością na zaburzenia np. depresyjne, ale warto nadmienić, ze strączki będą tu raczej działać pozytywnie. Zawierają dużo skrobi opornej, która wspiera barierę jelitową, więc konotacja będzie tu zupełnie odwrotna – stwierdza Kamil Paprotny.

Tłuszcze, kalorie i tycie

Wśród „mitów” obalanych w programie pojawiły się także te dotyczące tycia, kalorii i chorób metabolicznych. Prof. Cichosz stwierdziła, że „tyjemy nie od kalorii, a od insuliny” oraz że podwyższony cholesterol to tylko jeden z wielu czynników ryzyka rozwoju miażdżycy, a znacznie ważniejszą rolę odgrywa tu stan zapalny.

I tutaj eksperci podkreślają niezgodność z aktualną wiedzą medyczną.

– Mylimy tu skutek z przyczyną. Insulinooporność to skutek, a nie przyczyna otyłości. To, ile organizm potrzebuje insuliny, aby przetworzyć glukozę, jest bezpośrednio powiązane z wagą pacjenta. Im wyższa, tym większa oporność na insulinę – tłumaczy prof. Leszek Czupryniak, specjalista chorób wewnętrznych i diabetologii, kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Twierdzenie, że tyjemy przez insulinę, to jest swego rodzaju oszustwo naukowe – dodaje.

Można, byle z umiarem

W wywiadzie Bogdana Rymanowskiego z prof. Grażyną Cichosz pojawiły się także twierdzenia, że „oleje roślinne są rakotwórcze”. A „margaryna i tłuszcze roślinne to najbardziej szkodliwe składniki diety”. Do tego zarzutu odnosi się z kolei dr n. med. Krzysztof Pujdak, specjalista kardiologii i kardiologii interwencyjnej.

„To już dawno nie jest tak, że lekarze czy dietetycy zalecają rezygnację z masła na rzecz margaryny. Takie podejście było popularne 20-30 lat temu. Uważano, że tłuszcze nasycone są główną przyczyną chorób serca. Później jednak okazało się, że margaryny, szczególnie te stare, twarde, zawierały tłuszcze trans. Znacznie bardziej szkodliwe niż masło. Dziś zalecenia są dużo bardziej wyważone: można jeść masło, byle z umiarem. Dobre, miękkie margaryny roślinne też są w porządku, o ile nie mają tłuszczów trans. Najważniejsza jest różnorodność – oliwa, olej rzepakowy, orzechy. A nie ślepe zastępowanie wszystkiego margaryną. Pani profesor polemizuje z czymś, co było aktualne 40 lat temu…” – podkreśla lekarz w mediach społecznościowych.

Dodaje także, że argumenty prof. Cichosz nie zgadzają się z prawdą również w innych punktach. „Ktoś mówi, że 'kiedyś nie było tyle zawałów’. To trzeba to jasno powiedzieć: było, tylko nie potrafiliśmy ich leczyć i często nawet rozpoznać. W latach 60. zawał serca był niemal symbolem zachodniego stylu życia. Tego samego, który dał nam dobrobyt, samochody i lodówki, ale też papierosy, stres i brak ruchu” – wskazuje dr Krzysztof Pujdak.

Źródło: WP abcZdrowie

Zaloguj się

Zarejestruj się

Reset hasła

Wpisz nazwę użytkownika lub adres e-mail, a otrzymasz e-mail z odnośnikiem do ustawienia nowego hasła.