Rolnik z Węgrzynowa koło Trzebnicy (woj. dolnośląskie) został oszukany przez klienta, który nie przyjechał po 11 ton zamówionych śliwek. Pomogli zwykli ludzie. Tłumnie zaczęli przyjeżdżać po owoce od oszukanego rolnika. Śliwki rozeszły się w mgnieniu oka!
To historia ze szczęśliwym zakończeniem, choć jej główny bohater na początku na pewno się tego nie spodziewał. Pan Damian mieszka w Węgrzynowie, małej wsi pod Trzebnicą, około pół godziny samochodem z Wrocławia. Kontrahent zamówił u niego 11 ton śliwek i nie odebrał ich, narażając rolnika nawet na kilkadziesiąt tysięcy złotych straty.
Wystarczył jeden post na Facebooku opublikowany przez przyjaciela pana Damiana, by jego historia stała się prawdziwym viralem. Do Węgrzynowa po śliwki mógł przyjechać każdy, a zapłata wynosiła przysłowiowe „co łaska”. Chodziło przede wszystkim o to, żeby owoce się nie zmarnowały. Cała sprawa nabrała dużego rozgłosu, udostępniali ją nawet znani blogerzy czy lokalni politycy. Do pana Damiana ruszyły prawdziwe tłumy kupujących.
„Jesteście niesamowici! Ilość wiadomości i połączeń wczoraj sprawiła, że mój telefon i FB były prawie blisko eksplozji. Ale wiecie co? Wcale mi to nie przeszkadzało! Jestem naprawdę wdzięczny Wam wszystkim – każde dobre słowo, każda wizyta i każdy kilogram śliwek, który już znalazł właściciela, daje mi ogromną radość. Śliwki w skrzynkach w Węgrzynowie czekają – będę dostępny dziś (sobota) i jutro. Wpadajcie, kiedy Wam pasuje, zabierzcie swoje kartony i pojemniki i poczujcie ten klimat!” – napisał na Facebooku pan Damian.
To już jednak nieaktualne – wszystkie śliwki „rozeszły się” jeszcze tego dnia. Goście przyjeżdżali do pana Damiana nie tylko po śliwki, za które chętnie płacili, ale też z drobnymi upominkami. Ta historia pokazuje, że media społecznościowe mają potężną moc sprawczą – podobnie jak ludzka solidarność i chęć pomocy drugiemu człowiekowi.
Źródło: Radio Wrocław