Marta Grzybowska z WWF Polska postawiła tezę, że po ataku Rosji na Ukrainę zakłócone zostały globalne dostawy olejów roślinnych, głównie słonecznikowego i rzepakowego, których oba te kraje były znaczącymi dostawcami. W efekcie ceny olejów roślinnych błyskawicznie poszły w górę i a rynek szukał alternatywy, w tym taniego oleju palmowego, którego największymi producentami są Malezja i Indonezja.
Czy tak jest naprawdę? O problemie Polski Portal Rolniczy rozmawia z Adamem Stępniem, Dyrektorem Generalnym Polskiego Stowarzyszenia Producentów Oleju.
Czy podwyżki cen olejów spowodowały, że konsumenci odwrócili się od rodzimych olejów roślinnych, jak olej rzepakowy czy słonecznikowy?
Alternatyw dla tłuszczy roślinnych tradycyjnie stosowanych w kuchni w Polsce, nie ma wbrew pozorom aż tak wiele, a te dostępne wcale nie muszą, i najczęściej nie są, tańsze. Polska jest znaczącym producentem rzepaku w Unii Europejskiej, co sprawia, że to olej rzepakowy jest naszym podstawowym źródłem tłuszczów roślinnych i jako pełnowartościowy produkt lokalny powinien być tym pierwszego wyboru. Na szczęście Polacy chętnie go stosują, co przekłada się na strukturę sprzedaży olejów butelkowanych.
Ponadto, ten lokalny charakter oleju rzepakowego sprzyja większej stabilności cen, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. To prawda, że ceny olejów roślinnych zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie, podobnie jak i innych produktów, poszybowały w górę, co wynikało wprost ze sporych zaburzeń na rynku surowców rolnych, a za nimi rosnących cen wywołanych paniką, jednak w chwili obecnej sytuacja stabilizuje. W skali europejskiej zaobserwowaliśmy niewielki, ale jednak, spadek konsumpcji spożywczej olejów roślinnych, czego powodem był najprawdopodobniej wzrost cen.
Czy w takim wypadku konsumenci zamiast lokalnych olejów decydowali się częściej na inne tłuszcze roślinne, jak olej palmowy?
Olej palmowy nie jest alternatywą dla oleju rzepakowego i na odwrót. Olej palmowy nie wchodzi zakres produktów, jeżeli chodzi o segment olejów butelkowanych w Polsce. Drugą kwestią jest, czy Polacy chcą i są gotowi na zastępowanie polskiego oleju rzepakowego olejami egzotycznymi, które nie stanowią jego bezpośredniego substytutu. Olej rzepakowy to ważny element naszej kuchni i w tym zakresie sytuacja wydaje się bardzo stabilna.
Inaczej jest w przypadku oleju słonecznikowego, który obok oliwy z oliwek jest kolejnym wyborem po oleju rzepakowym. Po wybuchu wojny w Ukrainie były spore zawirowania, jeżeli chodzi o jego dostępność na rynku europejskim, co spowodowało, że jego ceny wzrosły. Dodajmy, że w normalnych warunkach rynkowych olej ten jest tańszy niż olej rzepakowy.
Jak sytuacja wygląda w przypadku produkcji spożywczej? Czy olej palmowy stanowi zamiennik dla rodzimych olejów roślinnych?
Także i w tym przypadku olej palmowy nie jest zamiennikiem oleju rzepakowego w produkcji spożywczej. Stosuje się go w wysoko przetworzonych produktach spożywczych, także przede wszystkim ze względu na jego właściwości utwardzające. Konsystencja, jaką możemy uzyskać dzięki olejowi palmowemu nie jest powtarzalna poprzez alternatywne wykorzystanie w produkcie oleju rzepakowego czy słonecznikowego, co jest związane wprost ze strukturą kwasów tłuszczowych poszczególnych produktów. Inna kwestia to oczywiście cena, która również w przypadku oleju palmowego miała swoje wysokie piki w ubiegłym roku, wywołane czasowym embargiem eksportowym przez jego głównego światowego dostawcę, czyli Indonezję.
Kiedy wybuch wojny w Ukrainie spowodował przerwanie łańcuchów dostaw oleju słonecznikowego do krajów UE, zaobserwowaliśmy częściowe substytuowanie oleju słonecznikowego, który jest stosowany w szeregu produktów spożywczych, olejem rzepakowym lub sojowym. Poluzowano nawet w tym zakresie obostrzenia w składach wielu produktów. Nie ma natomiast możliwości całkowitego zastąpienia oleju rzepakowego palmowym w produkcji np. w słodyczy, ponieważ w tego rodzaju produktach jego celem jest osiągnięcie oczekiwanej konsystencji, której nie zapewniają tłuszcze mające w składzie wysoki udział kwasów nienasyconych.